Archive for Lipiec, 2008

Szoszoińska rewolucja w mikroświatowym prawodawstwie

Pomysł Swawolnego Byka może wstrząsnąć prawnikami v-świata, którzy tak lubują się w wymyślaniu zawiłych paragrafów i aktów prawnych, których przestrzegać mogą jedynie oni sami, z uwagi na powrzechne niezrozumienie użytego w nich języka.

Wódz Okoczii, w trosce o swój lud, który ni w ząb nie wie co oznacza słowo kontrasygnata lub edykt, wysunął propozycje, aby dotychczasowe akty prawne zastępowały Postanowienia pisane w języku powszechnie zrozumiałym i oddającym charakter tej mikronacji. Dla unaocznienia swojej idei podał on przykład takiego Postanowienia:

Wiec Szoszoinów, oddając to Postanowienie w opiekę dobrym duchom czuwającym nad Okoczią, postanawia, iż imiona przyjmowane przez Szoszoinów muszą być zgodne z ich tradycją i kulturą. Co więcej, nie mogą one zawierać słów obraźliwych lub niezrozumiałych dla Szoszoina. Na straży tego Postanowienia czuwać będzie każdy, i każdy móc będzie zawiadomić Wodza Okoczii o imieniu łamiącym owo postanowienie, co skończyć się może dla łamiącego, w najlepszym przypadku, przymusową zmianą imienia!

Wódz nie kryje nadziei, iż Szoszoini ochoczo poprą zaproponowane zmiany i już wkrótce bardziej aktywnie włączą się w tworzenie szoszoińskiego prawa.

31 lipca, 2008 at 9:12 am 3 Komentarze

Latawce meteorologiczne już w powietrzu!

Ostatnie osiągnięcie szoszoińskiej myśli naukowej z dziedziny przyrodniczej – latawiec meteorologiczny już zbiera informacje dla Szamanki!

Latawiec, który można podziwiać na poniższej fotografii wykonany jest zgodnie z najnowszymi trendami w dziedzinie szoszoińskiej meteorologii! Stelaż zrobiono z ultralekkich kości złapanych nad wyspą sępów, które podstępnie żywią się bizonią padliną. Te właśnie bizony dostarczyły także materiału służącego za pokrycie latawca. Specjalnie przygotowana skóra bizona zdobiona jest na wzór staroszoszoińskich malowideł, które odnaleziono na Wyspie Ramberta. Wykorzystano tu motyw dwucielnej jaskółki uznawanej przez lud z Wyspy Ramberta za przedwczesny i mylny zwiastun wiosny.
Według starych Szoszoinek pojawienie się na wyspie jaskółek z dwoma głowami nie musi świadczyć, że nadchodzi wiosna!

Latawiec taki wyposażony jest również w samoistnie działający sprzęt do wykonywania pomiarów ciśnienia, wilgotności oraz w ultranowoczesny Autoszkicownik Zmechanizowany, którego zadaniem jest robienie dokładnych map mikroświata.

Planuje się wykorzystanie co najmniej kilkunastu takich latawców, aby zgromadzone przez nie informacje na temat pogody mogła wykorzystywać Szamanka, posługująca się dotychczas jedynie, nieznaną bliżej męskiej części społeczeństwa, intuicją.

Oto zdjęcie latawca:

Latawiec

Latawiec

29 lipca, 2008 at 8:42 pm 1 komentarz

Manewry Swawolnej Drużyny Przybocznej, czyli polowanie na Szamankę

W środę odbyły się manewry SDP, o której można przeczytać na stronie http://www.okoczia.yoyo.pl/sdp/ . Niestety, relacja z nich ukazuje się dopiero dziś, z uwagi na nieoczekiwane wydarzenia, jakie miały podczas nich miejsce.

Cała akcja, o kryptonimie „Ciuciubabka”, rozpoczęła się o godzinie 12.00. Wtedy to do tipi wodza wpadł zdyszany Szoszoin, który oznajmił, że banda bladych twarzy uzbrojona w złomostrzały uprowadziła Szamankę i przetrzymuje ją w tunelach pod Okoczią, żądając za jej uwolnienie 12 żywych bizonów dostarczonych we wskazane miejsce w mikroświecie, oraz czółen, którymi mogliby odpłynąć.

Po dwóch minutach przed namiotem Swawolnego Byka już czekała cała SDP w pełnym składzie, aby po chwili wyruszyć w przewidywanym kierunku uwięzienia Szamanki, a więc w rejon, gdzie tunele są najwęższe, a więc pościg ze strzałami w kołczanach może okazać się nieefektywny. Zebrani dookoła Szoszoini szeptali trwożnie, nie wyczuwając, iż akcja jest tylko manewrem SDP.

Początkowo przebiegała ona niezwykle sprawnie. Po 30 minutach udało się nawiązać głosoway kontakt z porywaczami i potwierdzić ich żądania. Następnie, po dziecinnym błędzie jednego z bandytów udało się go pojmać, co znacznie osłabiło morale barbarzyńskich bladych twarzy.

Kolejne godziny nie posuwały jednak akcji ani o krok dalej. Podchody i próby rozmów nie przynosiły rezultatów. Nagle, około godziny 15.00, dzięki błyskotliwej akcji Swawolnego Byka i Szczwanego Lisa udało się otoczyć porywaczy. Niestety, już po chwili nastąpiły nieprzewidziane komplikacje. Jeden z bandytów postanowił ostrzelać pozycję Swawolnego Byka. Pech chciał, że zamiast gumowych kul użył on ostrej amunicji raniąc Wodza w przedramię. Rozwścieczony Swawolny Byk oddał serię celnych strzałów (strzałami z gumowymi grotami) i powalił napastnika. Wprowadziło to mały chaos w poczynania SDP, który jednak szybko został opanowany. Do ostatecznego uderzenia doszło przed godziną 16.00, kiedy to wydawało się, że bandyci powoli zaczynają wydostawać się z pułapki. Wtedy to Cichy Cień ustrzelił jednego z nich, a Rączy Koń, z tomahawkiem w ręku, unieszkodliwił jedynego pozostającego w akcji barbarzyńce.

Tak oto zakończyła się akcja SDP, oceniana jednak dość krytycznie przez Wodza, który najbardziej wyrzucał sobie wybuch złości po fatalnej pomyłce jednego z bandytów i użyciu prawdziwej amunicji. Rany szybko jednak opatrzono, a wiwatujący Szoszoini odprowadzili Wodza i całą Drużynę do swoich tipi.

19 lipca, 2008 at 7:35 am Dodaj komentarz

Wyspa Ramberta! Lądujemy!

Godzina 16.12 czasu pokładowego – Wyspa Ramberta znajduje się obecnie jakieś 12 łokci pod startującym Rambertem. Dzień pełen nowych doświadczeń za nami. Ale po kolei:

Około godziny 8 z paroma minutami Rambert spokojnie osiadł na sporej łące porośniętej wysoką trawą. Kilka minut krzątaniny i z plecakiem pełnym prowiantu, pergaminów i piór do pisania oraz szkicowania, powędrowałem w kierunku centrum wyspy, gdzie spodziewałem się zastać jakieś siedliska ludzkie.

Po dziesięciu minutach szybkiego marszu usłyszałem szelesty dochodzące z pobliskich zarośli. Nim zdążyłem odwrócić głowę już pierwsza strzała poszybowała obok prawej skroni. Szybki ruch ręką i napięta cięciwa mojego łuku odpowiedziała wypluwając po kolei 3 zatrute strzały. Niestety – chybiłem, mało tego – tubylec rozzłościł się na dobre i postanowił zaatakować jeszcze raz. Tym razem nie sięgnąłem do kołczanu. Głośne „Howgh”, niczym magiczne zaklęcie, zatrzymało deszcz grotów. Zza krzewów wyłoniły się trzy czerwone głowy. Wyraźnie zdziwione moim okrzykiem przez chwilę wpatrywały się we mnie, a następnie radośnie odkrzyknęły: „Howwgh!” i zabełkotały coś w niezrozumiałym dla mnie języku.

Chcąc uniknąć nieporozumienia postanowiłem spróbować sprawdzonego sposobu komunikacji z Szoszoinami – dymków. Już po minutce z mojej podręcznej fajki beztytoniowej wydobywały się zgrabne obłoczki informujące o moich pokojowych zamiarach względem napotkanych współplemieńców, oraz o celu podróży. Przyjaźni Szoszoini postanowili doprowadzić mnie do swojego wodza – Milczącej Kuropatwy.

Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że od kilku miesięcy Milcząca Kuropatwa, będąca Szoszoinką o wyjątkowej urodzie i pierwszą kobietą-wodzem w plemieniu tak lubiącym silną rękę u steru, z powodzeniem rządzi wyspą pomimo licznych problemów. A jest ich bez liku. Przede wszystkim kilka tygodni temu na wyspie, którą tubylcy zwą Toyamote, pojawił się rozbitek, który zapewniał, że pochodzi z plemienia południowego i jest wysłańcem proszącym o pomoc. Według niego plemię południowe zamieszkuje odległy i niezasiedlony kontynent, który rokrocznie nękany jest straszliwą suszą, a Szoszoini żyją w nędzy i głodzie. Wieść o południowych braciach wywołała małe rozruchy na wyspie. Część z mieszkańców Toyamote chciała płynąć ku swoim krewnym, część za to nie wierzy w opowieści Wędrującego Świerszcza i chciała nawet publicznie rozstrzelać wichrzyciela.

Poza tym, ostatnio uaktywniły się separatystyczne dążenia szczepu Radakee, któremu przewodzi ród Sępów.

Wszystkie te problemy Milcząca Kuropatwa przyjmuje jednak ze stoickim spokojem, a nawet twierdzi, że wkrótce przeminą, a na wyspie znów zawita spokój.

Po tej rozpoznawczej rozmowie Milcząca Kuropatwa zaprosiła mnie do swojego prywatnego tipi, gdzie z ochotą słuchała wieści o Okoczii oraz rozpytywała o resztę mikroświata. Dodatkowo obiecała udostępnić mi odpisy wszelkich skór z wartościowymi informacjami zgromadzonych na wyspie oraz zwój objaśniający dziwny język, jakim posługują się Szoszoini, a którego dziwnym trafem nie miałem okazji usłyszeć podczas ostatniej wizyty na Wyspie Ramberta.

Objuczony dziesiątkami pism, bogatszy o nowe informacje na temat rodzimej wyspy Szoszoinów i o ogromny zapas świeżego pożywienia wyruszyłem ku Rambertowi, aby powrócić do Okoczii i tam na spokojnie przygotować naukowe zestawienia najciekawszych informacji zgromadzonych na Toyamote.

13 lipca, 2008 at 5:49 pm Dodaj komentarz

Badania nad szoszoińską magią runiczną, a więc Rambert znów w drodze!

Kto czytał, ten wie – nie tak dawno opublikowany został w Bibliotece Okoczii wstęp do szoszoińskiej magii autorstwa Swawolnego Byka. Nie dalej jak wczoraj wstęp ten został rozwinięty o studium nad wybranymi runami ofensywnymi, które to można znaleźć pod tym linkiem. Badania prowadzone nad runami oraz nad wszelkimi zagadnieniami mniej lub bardziej związanymi z szoszoińską magią, mają przybliżyć nas do otwarcia Sowiarni, na której to będzie możliwe zgłębianie wiedzy na temat historii, geografii oraz właśnie magii.

Aby jednak temat wyczerpać, lub chociażby naszkicować w możliwie szerokim zakresie, niezbędna jest ponowna wyprawa na Wyspę Ramberta. Tam właśnie, jak spodziewa się Swawolny Byk, znajdują się informacje potrzebne do prowadzenia dalszych badań oraz do kształcenia Szoszoinów na kierunku magicznym. Wyprawy tej podejmie się już jutro Swawolny Byk, ponieważ jako jedyny potrafi obsługiwać Skrzydlatego Pancernika.

Według doniesień, lot ma się rozpocząć jutro około 8 rano, a na Wyspie Ramberta Swawolny Byk powinien wylądować w niedzielne przedpołudnie. Tak krótki czas przelotu umożliwią pewne innowacje, jakie zastosowano na Rambercie. Przede wszystkim zmniejszono jego masę oraz zwiększono wydajność silnika, dzięki czemu prędkość średnia wzrośnie nawet o 20% w stosunku do prędkości notowanych podczas poprzedniej wyprawy.

Pędząca Wieść będzie na bieżąco relacjonować badawczą ekspedycję Swawolnego Byka.

10 lipca, 2008 at 10:29 pm Dodaj komentarz

Najwyższy totem w mikroświecie!

W Okoczii właśnie trwa budowa najwyższego totemu w mikroświecie. Dziś rano, o godzinie 7.10 mierzył on już 9 metrów. Kolejni Szoszoini wdrapywali się po drabinach, aby dokładać swoje cegiełki wielkiego totemu. Nie tylko Szoszoini mogą jednak budować totem, każdy mieszkaniec mikroświata ma prawo dołożyć własną cegiełkę. Wystarczy odwiedzić stronę budowy.

Poniżej prezentujemy też aktualną fotografię naszego totemu:

Totem

To nie jest jedyna z ostatnich inicjatyw na wyspie. Znane są plany budowy stoczni i portu morskiego w świeżo powstałej osadzie Hanai, której Wodzem jest Pędzący Kojot. Być może wykorzystane w niej zostaną czółna, o których ukończeniu informowaliśmy niedawno.

Poza tym, świetnie spisuje się drużyna WKP Tomahawk Okoczia, która po pierwszym zwycięstwie zremisowała drugi mecz z silnym przeciwnikiem ze stolicy Tuolelenkki i zajmuje drugą pozycję w tabeli swojej ligi.

8 lipca, 2008 at 7:22 am Dodaj komentarz

Ekspedycja do Natanii zakończona, oto i raport…

Można powiedzieć, że prawie zakończona. Podczas gdy Mglisty Puma delektuje się swoim pierwszym lotem Skrzydlatym Pancernikiem Rambertem, ja zasiadam do pisania, aby jeszcze z Ramberta, sygnałami dymnymi, przesłać ten tekst do publikacji w Pędzącej Wieści.

Do Natanii wyruszyliśmy dziś przed południem. Z założenia miała to być krótka ekspedycja badawcza w celu sprawdzenia aktywności tego państwa. Po południu dotarliśmy nad terytorium Królestwa. Szybkie lądowanie gdzieś w okolicach Przystani i już cała dwuosobowa załoga z plecakami na plecach śmiało kroczy ku bramom stolicy Królestwa.

Trzeba zaznaczyć, że wiele się tu zmieniło od kiedy ostatni raz nad wyspą przeleciał Rambert (dla ciekawych: link do relacji). Ulice nie tętnią już takim życiem, a i nie każda twarz uśmiecha się promiennie zapraszając pod dach swojego domu, aby tam uraczyć nas winem, zaproponować nocleg i wyswatać ze swoją wyjątkowo urodziwą córką.

Prawdą jest, że uliczki Przystani wciąż są gwarne. Ludzie jednak nie uśmiechają się do siebie i nie dyskutują na rozmaite tematy. Widać jakieś przygnębienie. Postanowiliśmy zagadnąć przypadkowego przechodnia. Był to chłop ze wsi Atar, który przybył do Przystani, aby zakupić na tutejszym rynku proso dla swojego wierzchowca. Na nasze szczęście mężczyzna ów okazał się wyjątkowo rozmowny. Podczas miłej konwersacji zdradził nam, że od śmierci Dziadzia Dziadoszewskiego, w Natanii zapanował marazm. Ludzie boją się, że ludzie którzy zabili Dziadzia znów wyjdą z ukrycia. Poza tym, nikt od dawna nie widział tu króla. Czasami tylko Patryk I przemówi do poddanych. O senacie nawet się tu nie słyszało. O ile Przystańczycy niegdyś wiązali duże nadzieje z nową kadencją senatu, o tyle prowincja zna jedynie jej skład.

Po tej rozmowie Mglisty Puma zauroczony klimatem Przystani postanowił udać się na zakupy, a ja zatrzymałem kolejnego mieszkańca Królestwa. Ten mówił coś o planach zmiany ustroju Natanii. Podobno, tak mówił, ma to być coś naprawdę wielkiego, coś, czego w naszym świecie jeszcze nie było. Nic konkretnego jednak powiedzieć nie potrafił. Skarżył się, że żadne wieści nie docierają do zwykłych mieszkańców Natanii.

Nasza wizyta dobiegała końca. Jeszcze tylko kilka pamiątek i zasłużony posiłek i już Rambert powoli odbijał się od ziemi…

5 lipca, 2008 at 7:12 pm 1 komentarz


Kalendarz

Lipiec 2008
Pon W Śr Czw Pt S N
 123456
78910111213
14151617181920
21222324252627
28293031  

Posts by Month

Posts by Category