Archive for Luty, 2009

Bity szaleją, z bladymi problemy, impreza w Elderlandzie

W małej ciczy, bo przecież nie całkowitej piszę do was o Bitow oszaleństwie, bladych sprawie spornej, piciu w Elderlandzie, trzeźwieniu w WinkTown i tradycyjnie słówko o pęcherzu kopanym.

1. Bity szaleją

Od dzisiaj Tańczący z Bizonami nosi tytuł Mędra Wiecu. Ale dlaczego? Prawdopodobnie Bity oszalały. Może jest to oszalenie samodzielne, a może maczał tu swojełapy jeden ze złych bogów: Real, Neo i zmiennego usposobienia Hardwar.
Może Szaman Bitowy nad tym zapanuje. Jedno jest pewne: Nie wszystko Moher co beret nosi.

2. Bladych na usługach Reala sprawa

Tych no, z tego, wiecie… Wirtualnego Świata! O! Coś tam gadają, że oni mikronacja no i do chorego Bizona Bizon wie, czy my ich przypadkiem nie uznajemy.
Na Wiecu debata się toczy. Jedni chcą to sprawdzić dogłębnie, inni już wiedzą jaka jest ich opinia. Strach Szoszoinów oblatuje szczególnie dlatego, że na tak daleko idące, choć faktycznie to wcale nie, kroki nikt jeszcze się nie zdobył.
Stanowisko ogólne narodu podsumowuje Pędzący Kojot:
– Żadnych traktorów, przynajmniej na chwilę obecną i najbliższe miesiące, z wś nie będzie! Przynajmniej póki ja wodzem!
Komputronizm, czy jak to mawia Mglisty Puma, zapewne osiągnięty będzie, bo stanowiska nie są od siebie bardzo różne.

3. Święto w Elderlandzie

W Elderlandzie na Święcie Edukacji Narodowej było Szoszoinów trzech. Mowa najpierw była, mało zrozumiała. Chyba tylko Mglisty wiedział o czym to, bo pytania zadawał, ale też bardziej go kantyna i zapasy piwa interesowały.
Swawolny Byk do końca mów nie wytrzymał i pod stół się stoczył. Biedak chciał zagrychy, nie dostał i nie wytrzymał.
Mglisty też taktycznie się wycofał, gdy po opróżnieniu zapasów Loda Kanclarza Jego Królewska Mość Król otworzył swoje magazyny piwa andelwaldzkiego. (pewnie coś przekręciłem)
Ja też całych zapasów Królewskich nie pociągłem. Czółno zostawiłem Lodowi, bo się skarżył, że łowić ryb nie ma w czym i wrócilem wielkim żelaznym ptakiem do Okoczii. Wyskoczyłem po drodze, żeby nie zbudzić nikogo i dopłynąłem do brzegu wpław. Przywiozłem ze sobą fajki dla hanaiczyków i piwo, którego nikomu nie dałem. A co!

4. Winki jakoś tam spokojne

Z Kontynentu Wschodniego ich nie wygonili. A by tylko spróbowali! Brawa dla mądrości Bladych ze Skarlandu.

5. Pęcherz kopany

O czym to ostatnio było? A ju wiem. No to po smutnej porażce z bladymi z Trizondalu pokonaliśmy Rotrię 4:1 i bez porażki, ale i bez zwycięstwa z Neopolis wróciliśmy. Jutro z Pięciopolską. Szybkonogiego Daniela pamiętacie?

Fajno było, ale tak jakoś cicho, znowu nam tu Real trzepie szeregi. Ale cichych dni nie mamy. Nie musimy jak Wandejczycy – też dobre moczymordy – szukać siebie w brzuchu Reala. Wandejczykom życzymy powotu w szeregi pijackich narodów! Przewrotnie – Wypierdalać!

(-) Żelazny Żuk

Po. 3 – Czy wy też, podobnie jak Swawolny, uważacie, że wszystko przepiję? Przecież ja nigdy za swoje!

A i to! W następnym wydaniu ruchomych obrazków o podróży Swawolnego Byka na kraniec mikroświata będzie. Oglądnijcie i w odbiornik tomahawkiem rzućcie. Kto wie co z tego realostwa może potem wyleźć?

24 lutego, 2009 at 6:21 pm Dodaj komentarz

Bliżej wspólnej mapy – Mikronacyjna Organizacja Kartograficzna

Wobec bezczynności OPM w zakresie mapy oraz niedawnego apelu Pavla Zeppa, autora dotychczasowych wersji mapy mikroświata, narodziła się inicjatywa powstania Mikronacyjnej Organizacji Kartograficznej.

Miejscem działań MOK-u jest forum.mikronacje.info , na którym utworzono, dzięki uprzejmości administracji, podforum przeznaczone do dyskusji o mapie.
Obecnie trwa zbieranie chetnych kartografów, chcących wziąć udział w tym przedsięwzięciu. Z tego miejsca pragnę zaapelować do włodarzy wszystkich państw, aby ogłosili fakt powstania MOK w miejscach publicznych swoich mikronacji i nakłonili obywateli do wzięcia udziału w obradach Organizacji.

Osobiście mam nadzieję, że uda się wreszcie przerwac tego kartograficznego pata i wspólnie utworzyć jednolitą mapę polskich mikronacji. Na początek polityczną,  potem może i inne?

Oczywiście zdawać trzeba sobie sprawę, że wciąż do roztrzygnięcia pozostaną problemy terytoriów zależnych, ale w końcu jedynie poprzez rozmowy można te problemy rozwikłać, a sytuacja nadarza się niecodzienna…

[-] Swawolny Byk
vel . Kazag Slobodanovic

21 lutego, 2009 at 2:32 pm 1 komentarz

Mikrooceania, Raymond, łaskawi bogowie, Bobry, Prądy, Moher i Przejrzysta Toń

Ech ten Real, liże, liże zaraz pewnie połknie. No nic. Niusy (czyt. Newsy) z Okoczii. Ile to już? Siedem wschodów słońca? Więcej? O powrocie Swawolnego Byka i resztek Sędziwego Ramberta już czytelnicy wiedzą. Poza tym Mikrooceania, łaskawość Bogów wszelakich, najazd nowych przybyszów z WinkTown, wybuch starych sporów.

1. Mikrooceania dalej się formuje

Na kolejnym szczycie wyszczytowano, że trzeba założyć stałą polanę do rozmów, co by od humoru Reala być niezależnym. Tam decyzje dalsze zapadać będą i podpiszemy oświadczenie o tym, że rzeczywiście jesteśmy sąsiadami. Ci Bladzi… Wszystko na papierze. Dobrze, że chociaż spotkamy innych mikrooceańczyków w Elderlandzie. Świętu ku czci Edukacji Narodowej już za trzy wschody.

2. Koniec Ramberta, początek Raymonda

Sędziwy Rambert kończy swoje podniebne podboje. Swawolny Byk już zakasał rękawy i buduje Raymonda. Na polanie rozmów bladych twarzy mikronacje.info trwa dyskusja jak go nazwać zgodnie z tradycją szoszoińską.

3. Pędzący Kojot znowu w łasce Hardwara!

Hardwar Monitor Pędzącemu Kojotowi zwrócił! Wiwat Wódz, wiwat łaskawy Hardwar!

4. Bity poskromione

Swawolny Byk wytrzeźwiał po powrocie z podróży i poskromił Bity! Wreszcie Swawolny Byk to nie Wódz (każdy to wiedział, Bity nie), a Szaman Bitowy. Teraz tylko go omaskować.

5. Bobry w Okoczii

Przypłynęły bobry z bratniego miasta Winków. Przypłynęły i wyciąć drzewa chciały, myślały, że tu cały las rośnie. Bizony nie lubią obszarów lesistych! No, ale drzewa się przydają. Mimo to Swawolny Byk korzystając ze swojej sławy mógł pod nieobecność Wodza pozwolić im na wycinkę kilku młodych. Przeciw Moherowi, którego wyznawca – Tańczący z Bizonami rzekł: – Paszoł won!

6. Poszukiwania prądu

Przybył brat Winek Squadak i zaczął szukać prądu, by sprzedawać nam swoje wynalazki. Mówimy mu, że prąd jest w Tisie, to się zmartwił i zaproponował Bojowego Kurczaka, którego podobno bobry nie okradną.

7. O Moher znowu kłótnie

Swawolny Byk dalej nieprzychylny jest Moherowi. Chyba chciał z nim walczyć tomahawkiem. Dokładnie to z Tańczącym z Bizonami, ale wysłałem ich do Saloonu. Na razie się tam nie stawili. Samotny Wilk powiada, żeby zorganizować deptuę geologiczną. Co z tego wyjdzie?

8. Kolejny

Biały Bizon W zagrodach Swawolnego Byka narodził się Przejrzysta Toń. Jest kolejnym Białym Bizonem.

9. Zwycięstwo, niezasłużona przegrana

Okoczia w V-Mandielu raz wygrywa, raz przegrywa. Z Erboki wypłynęliśmy po strzeleniu o dwie bramki więcej od przeciwników. Trizondal za to u nas, po ciężkiej walce wygrał. Mimo, że nasza obrona była świetna, a i więcej my strzelaliśmy. Bladym wystarczył jeden strzał do zwycięstwa. Inter nie był z nami…

Dzieje się, oj dzieje. Zbiorczy komentarz nie potrzebny. „Szoszoin Winek, dwa bratanki” kwitnie, piłka się toczy, spory powracają. Real znowu śpi. Jak się okazuje, sprawa Moheru i Białych Bizonów została tylko przykryta.

(-) Żelazny Żuk

Po. 2 – Paweł Abrams wymyślił, by określenie Raymonda dać mu na koniec pełnej nazwy. Ci Bladzi!

Po. 4 – Jeszcze Mglistemu się podporządkują krnąbrne duszki i będzie dobrze.

Po. 6 – Bo Bizona to niby zaatakują!

Po. 7 – Co wyjdzie? Moim zdaniem mokre łajno. Nawet trawa na takim nie chce rosnąć.

Po. 8

Bardziej by pasowało Zabójcza Broń…

Tańczący z Bizonami

17 lutego, 2009 at 7:59 pm Dodaj komentarz

Relacja z podróży Ramberta na południowy kraniec mikroświata

Dziś rano dopiero udało mi się powrócić z wyprawy na kraniec mikroświata, z której relację przedstawię poniżej.

Meldunek pierwszy (07.02)
Pierwszy dzien podróży upłynął spokojnie, minęlismy już nowalskie ziemie i zmierzamy dokładnie na południe. Słońce tu strasznie praży i okropny ukrop w kabinie, bo oczywiście zapomnielismy o pozostawieniu wywietrzników łatając poszycie. Otyły Bizon wpadł na pomysł, żeby dziurę wybić, na szczęscie jedyne co wybilismy, to jemu pomysł z głowy.
Nie wiemy jeszcze jak dlugo pod naszym Sterowcem będzie jedynie morze. Wedlug naszych danych powinniśmy już być na ziemiami dawnego cesarstwa aztec. Niestety, nic nie widać. Może ten ląd zatonął?
Ptaków tu więcej niż nad Okoczią i całymi stadami latają. Co dziwne, w kierunku południa, czyli coś tam być musi…

Meldunek drugi (09.02)
Dzień przywitał nas oślepiającym słońcem. Od przedwczoraj nie widzielismy już lądu. Według naszych wyliczeń powinniśmy za dwa wschody dolecieć na kraniec świata. Ten rejon mikrooceanu jest mało spokojny. Pod nami dość spore fale. Widać też ławice ryb, one także podążają głównie na południe. Spuściliśmy sądę, która pobrała próbkę wody. Okazało się, że woda tu cieplejsza i ciągle słona. Od pewnego czasu co chwilę zrywa się dość porywisty wiatr. W nocy uszkodzeniu uległo chyba jedno śmigło boczne, dziś to naprawimy. Prowiantu mało schodzi, bo Mewa mówi, że jak będzie dużo jeść, to żaden Szoszoin jej nie zechce.

Meldunek trzeci (10.02)
Straszne rzecyz się tu dzieją. Wiatr dmie jak szalony, miota Rambertem, śmigła kruszy, a Mewa w ładowni siedzi, bo mówi, że koniec blisko i umrzeć nam przyjdzie. Na szczęście Otyły głowy nie stracił, ale zacietrzewił się bardzo, bo twierdzi, że to ptaszyska nas zgubiły, bo gdyby leciały na północ, to może byśmy z wyprawy zawrócili. Teraz nasz proch wypluwa na nie i popłoch w niebie sieje.
Jutro około południa kraniec świata może zobaczymy. Póki co wracam do sterowni, bo Ramert znów koło zatoczył. Dobrze, że główne śmigła nowe…

Meldunek czwarty (12.02)
Zdarzył się bracia wypadek! Nie mogę teraz długo pisać, bo muszę Ramberta spokojnie prowadzić po…falach. Tak tak, Rambert spadł do oceanu. Straszny ten kraniec świata, straszliwy! Teraz wracamy po woli, a jak się trochę ocean uspokoi, to relację napiszę…

Meldunek piąty (15.02)
Piszę tę relację w momencie, gdy ziemię Okoczii już widać przez kokpit. Trzy dni wodowania Ramberta po wzburzonej wodzie to jedno z najgorszych doświadczeń, jakie przyszło mi przeżyć podczas moich podróży. Całe poszycie nadaje się do wymiany. Śmigła pogruchotane, woda w sterowni. Załoga na szczęście jakoś się trzyma, choć od dwóch dni nic nie jemy, bo ocean wdarł nam się do spiżarni. Jak to wszystko się stało?

Otoż dzień przed nadaniem czwartego meldunku wiatr wzmógł się tak, że strach mnie obleciał, a nie często się to zdaża. Postanowiłem jednak nie zawracać, szczególnie, że Mewa wciąż uparcie twierdziła, że przed nami jakiś ląd majaczy. Po godzinie bezskutecznego parcia pod wiatr (ciągle staliśmy w miejscu!) zadecydowałem obniżyć kurs i szukać tunelu powietrznego tuż nad taflą wody. Według mapowskazu znajdowaliśmy się już na krańcu mikroświata. Wyraźnie widać jednak było, że woda w otchłań nie spada, a ptaki, ciut większe od naszych, na południe ciągle zmierzały.
Na szczęście siła wiatru tuż nad powierzchnią oceanu była mniejsza, ale fale nas dosięgały raz po raz głaszcząc brzuch Ramberta.
Wtem ujrzałem wyraźnie – ląd. Daleko był jeszcze od nas, ale ląd jak bizon! Wyspa to pokaźnych rozmiarów i góry na niej też były, ale wicher wznosił ku górze krople wody morskiej, tworząc wodne zasłony, przez które obserwacja była ciężka. Nagle Otyły Bizon zakrzyknął, że fala się zbliża na lewej burcie. Za późno już było na reakcję. Woda trzasnęła o sterowiec. Maszyna zatoczyła się w powietrzy, śmigła w proch rozleciały i Rambert runął z pluskiem do wody. Na szczęście boczne śmigła pozostały całe i mogłem spokojnie zawrócić i wodować Ramberta do Okoczii…

Szczęśliwie, przed uderzeniem udało mi się wysłać samopływającą sondę z urządzeniem do utrwalania obrazów, ale Bizon jeden wie, czy uda się jej dotrzeć do lądu nieznanego i czy wróci ona do Okoczii…

15 lutego, 2009 at 10:56 am 1 komentarz

Szczyt, problemy z Wodzem, podróż Swawolnego, Mendiel, zęby Reala

„Wieście” jak mawiają kayakonani już do was pędzą. Dzisiaj o tym co było na tym Szczycie, o Wodza problemach, Swawolnego Byka podróży, Mendielu co go Okoczia dobrze zaczyna, aż wreszcie o zębach Reala.

1. Szczyt jak to bladzi mawiają

Byliśmy na szczycie (znaczy ja i Pędzący Kojot mimo, że go gnębi Hardware). Trochę opowiem o tym. Po pierwsze – było bardzo miło.
Decyzje zapadły tak naprawdę dwie: uznaliśmy Al Rajn za naszego bliskiego sąsiada i zatwierdziliśmy, że odbędzie się Olimpiada Mikrooceanii. Dla niewiedzących co to, tłumaczę, że są to takie zawody. Konkurencji ma być dużo – 3 od jednego państwa. U nas sprawa wydaje się prosta bo dwie mamy – Ślepy Nietoperz i walka na tomahawki (ewentualnie dzidotomahawki) wydają się naturalnymi. Na dodatek tylko my znamy zasady.
Na następny szczyt mam znaleźć kogoś, kto by się zajął tym wszystkim. Kandydatów mam, więc trzęście szmatkami! Więcej spraw załatwimy pewnie na drugim szczycie, który odbywa się już niebawem.

2. Wodza porywa Hardware, a rządzić nima komu!

Tak to wyszło. Gdy nagle nam Hardware w nocy podwinął wodza pojawił się problem. Kto go zastąpi? Bo rządzić ktoś musi. Chyba… Na pewno? No nie wiem…
W każdym razie, jeśli wódz jest, to znaczy, że jest potrzebny, a jeśli jest potrzebny to znaczy, że gdy go nie ma to powinien być!
Ale kto tym wodzem? Oczywiście Swawolny Byk! Ale gdy go nie ma? Przecież wyruszył na koniec świata. I sprawa pozostaje nierozwiązana.
Tańczący z Bizonami mówi, że zastępcą wodza powinien być on, Swawolny Byk uważa, że na zmianę – Szaman Bitowy/Mędrzec Wiecu, inni że Swawolny Byk.
A wodza i tak nie ma.

3. Swawolny Byk na krańce świata dalej leci
Przekażemy tylko relacje Swawolego Byka. Wystarczą za wszystko:

Pierwszy dzień podróży upłynął spokojnie, minęliśmy już nowalskie ziemie i zmierzamy dokładnie na południe. Słońce tu strasznie praży i okropny ukrop w kabinie, bo oczywiście zapomnieliśmy o pozostawieniu wywietrzników łatając poszycie. Otyły Bizon wpadł na pomysł, żeby dziurę wybić, na szczęście jedyne, co wybiliśmy, to jemu pomysł z głowy. Nie wiemy jeszcze jak dlugo pod naszym Sterowcem będzie jedynie morze. Według naszych danych powinniśmy już być na ziemiami dawnego Cesarstwa Aztec. Niestety, nic nie widać. Może ten ląd zatonął? Ptaków tu więcej niż nad Okoczią i całymi stadami latają. Co dziwne, w kierunku południa, czyli coś tam być musi…

Dzień przywitał nas oślepiającym słońcem. Od przedwczoraj nie widzieliśmy już lądu. Według naszych wyliczeń powinniśmy za dwa wschody dolecieć na kraniec świata. Ten rejon Mikrooceanu jest mało spokojny. Pod nami dość spore fale. Widać też ławice ryb, one także podążają głównie na południe. Spuściliśmy sondę, która pobrała próbkę wody. Okazało się, że woda tu cieplejsza i ciągle słona. Od pewnego czasu, co chwilę zrywa się dość porywisty wiatr. W nocy uszkodzeniu uległo chyba jedno śmigło boczne, dziś to naprawimy. Prowiantu mało schodzi, bo Mewa mówi, że jak będzie dużo jeść, to żaden Szoszoin jej nie zechce.

4. Okoczia z kopa Mandiel zaczyna

I zwycięstwo odnosi znaczne (4-2) nad Al Rajnem. Mimo co nie ma się, co zachwycać. W dalszym ciągu najważniejsze jest, żeby uczyć najmłodszych Szoszoinów (i nie tylko) co to jest piłka. Okoczia walczy, ale nie za wszelką cenę. I tak jak przeciw słabemu Al Rajnowi nie wysłaliśmy naszych najsilniejszych braci, tak przeciw mocnej Erboce tego nie zrobimy. Jeśli zagrażać najlepszym, to naprawdę zagrażać, a nie raz na kilka lat błysnąć.
Mecz z Erboką jutro. Przygotowani jesteśmy, ale na wiele nie liczymy. Nadal wysyłamy na boisko młodzieniażków, by oglądali starszych. Co z wynikiem? Zobaczymy.

5. Czy Real ma te zęby czy nie?

Pojawiły się nowe dowody w sprawie zębów Reala. Blada Twarz Scott uważa, że on ma zęby i nawet go ugryzł! Jednak zwolennicy bezzębnego potwora nadal nie wierzą. Powołując się na inne dowody. Czy ktoś potrafi rozwiązać tą sprawę? Chyba nie.

6. Podsumowanko

Podsumowywać zbyt nie ma co, to popisze o „Pędzącej Wieści”. Nasz czas się zbliża, będziemy węszyć i tropić. Znajdziemy to, co jest ukryte. Wypytamy, tego, kto pytany być nie chce! Znajdziemy Świętego Mikołaja, policzymy zęby Reala. Zajrzymy tam, gdzie Bladzi się wstydzą.
To takie plany na przyszłość. Z pierwszych planów to tu trzeba powrzucać gadki z Szoszoinami, co byśmy się o nich co więcej dowiedzieli.

(-) Żelazny Żuk

Po. 2 – Tańczącemu z Bizonami władza skoczyła nad lenistwo. Oj, Moher nam go odbiera…

Po. 4

W meczu wyjazdowym z Okoczią kadra narodowa Sultanatu Al Rajn nie spisała się najlepiej, co tu więcej mówić, byliśmy po prostu tłem. Jedynie chyba cud sprawił, ze naszym chłopakom udało się przy tak dobrej dyspozycji kadry narodowej Okoczii strzelić do jej bramki dwa gole.

Dżalal bin Sazer – Trener Śniadych Twarzy

10 lutego, 2009 at 9:57 pm Dodaj komentarz

Szczyt, wyprawa, problemy Mędrca i piłka(o MUPIE słów kilka)

Dzisiaj o spotkaniu z bladymi z sąsiedztwa, co oni to Szczytem nazywają, wyprawie na krańce świata, dalszych problemach Mędrca Wiecu i występie Szoszoinów na V-Mandielu. Na koniec z serca wylewy nad MUPY Wodzem, co go ostatnio nikt nie lubi.

1. Spotkanie tych, co na wyspach osiedli

Wieść chyba najważniejsza i najbardziej oczekiwana przez Szoszoinów. Spotkanie odbędzie się za dwa wschody słońca. Z Okoczii pojadę ja i Pędzący Kojot. Posiaducha ma być zamknięta dla nieproszonych, a skończy się mową do tych co przekazują wieści. Z racji łączenia stanowisk, na spotkaniu będą, co najmniej czterej wieściopisarze, więc ktoś na pewno nieobecnym słowo pisane pokaże.

2. Znowu naszych poniosło

Swawolny Byk wraz z Otyłym Bizonem i Białym Mewą wyruszają:
– W kierunku południowym – powiada Swawolny. – Jej celem jest zbadanie, co tak naprawdę kryje się na krańcach mikroświata! Co jest tam, dokąd oko Zeppa nie dochodzi?
Tańczący z Bizonami obiecał nawet pożyczyć te pudełko pstrykające, co żywe obrazy wypluwa.
Sędziwy Rambert znowu w akcji! Pewnie Swawolny będzie wysyłał do nas wiadomości, które ukażą się w „Pędzącej Wieści”.

3. A Mędrcowi Wiecu Neo dalej na drodze do nieśmiertelności staje

A no tak! Neo uwięziła Bity Opiekuny Mglistego Pumy. I jak nasz Mędrzec Wiecu ma zabłysnąć, jako ten, dla którego Szoszoini na Wiec biegali jak po dobrze wysuszone łajno bizona w porze deszczowej? O wielki Interze i piękna Net! Przepędźcie tą złą Neo! Uwolnijcie Bity!

4. Pęcherz bizona znowu się toczy

Zaczął się ten Mandiel i najsprytniejsi Szoszoini znowu biegają za pęcherzem. Trafiliśmy do tych słabszych! Przecież nasi chłopcy umieją już:
– kopnąć piłkę i nie upaść
– dostać w głowę i grać dalej
– złapać piłkę, gdy leci do naszej bramki (pracujemy nad tym, by robił to tylko bramkarz)
I my mamy być słabsi?
Niemniej, każdy mieszkaniec Okoczii wie, że nasza drużyna nie przegrywa, a wiecznie jakiś złośliwiec zamieni podpisy nad ilością bramek. Zaczynamy od rozgromienia śniadych twarzy z Al Rajnu, choć oni wcale nie chcieli grać.

5. Podsumowanko

Co się wydarzyło jest tu zawarte. Ostatnie dni jakimś leniem śmierdziały i bracia siedzieli w tipi, albo przy codziennych zajęciach. Swawolny czyścił Sędziwego Ramberta, Ślepy Wonż polewał, a Faron pił, Pędzący Kojot na złych bogów pomstował. Chyba nawet Real zajął się tylko Orlim Piórem, bo ostatnio nie widziano ani jednego ani drugiego.

6. O MUPIE słów kilka

Jeszcze korzystając z miejsca, co do bladych twarzy dociera, chciałbym wyrazić poparcie dla Wodza MUPA. Uważam, że ostatnimi czasy stał się celem ciskania niesłusznymi tomahawkami przez grupę bladych twarzy, co z nich nikt wodzem nie został. Czy to zazdrość i zemsta? Fajkę pokoju bladzi bracia zapalcie i się na toczącej piłce skupcie.

(-) Żelazny Żuk

Po 2. Szoszoin z Okoczii to na zadzie nie posiedzi. By nasi bracia nie opuszczali wyspy to Teronia musiała by być cztery razy większa od całej Orientyki! Święty Bizon biegnący na barkach Inter i Neta nie dałby rady takiego ciężaru udźwignąć!
Swoją drogą skąd Tańczący wyciągnął te pudełko. Mi to wyglądają na kontakty z Realem, albo, co najmniej Mocherem…

Po 3. Tylko, wielcy bogowie… Jak będziecie przepędzać Neo, to nie jednocześnie, bo po czyich barkach będzie biegł Święty Bizon? (chodzą słuchy, że biały)

6 lutego, 2009 at 9:13 pm 4 Komentarze

Forma, Morvan, Białas i Wiec

Zmiana formy, sprawa Morvanu, dalej o Białym Bizonie, jeszcze trochę o Medrcu Wiecu.

1. Formy zmiana na lepsze chyba

Pędząca Wieść formę trochę zmienia, a to dlatego, że po pierwsze Blada Twarz Piotr Mikołaj zmienił formę GAPu, a po drugie forma poprzednią urażony się poczuł wielki Hardware i Zasilacz spalił.

– Morbhan Aralt zmienia świat dla was – powiedział blady Ohada (teraz dobrze?)

Trudno się nie zgodzić.

2. No właśnie! Morbhan!

Dyskusja nad traktorem z Morvanem potrwała jeszcze trochę. Wiadomo, że zadecyduje Wiec i zapewne będą podjęte działania, by wysłuchać bladych z Morvanu i skłóconych z nimi bladych z Sarmacji. Co do rozmowy – raczej jest zgodność. Gadać zawsze można, najlepiej przy Kojotówce.

3. Biały Bizon coraz bliżej wolności i swobody

Były trzy osobniki – jednego upolował Tańczący z Bizonami i zaniósł do Kombinatorni. Po badaniu oświadczył:

Bizon był samcem. Miał wadę płuc, oraz nieznaną chorobę skóry. Jego sierść jest biała (!) lecz w dotyku taka sama, jak sierść brązowa. Nie wykryto żadnych zmian w obrębie czaszki. Drugiego dnia po sprowadzeniu Bizona, Mądrej Sowie na głowie pojawiły się pojedyncze białe włosy. Obawiamy się, że bielatość jest zaraźliwa.

Po wynikach zmieniłem zdanie na temat Białego Bizona. Być może to my zarażamy święte zwierzęta tą okropną chorobą!

Większości Szoszoinów odrzucenie bialych się nie podoba, bo jak się okazało, za „Czystością Bizona” było tylko trzech braci.

Większość popierająca „Wolność Bizona” Samotnego Wilka uważa, że atak Białasa na Hanai był wymuszony przez mieszkańców, lub był aktem zemsty za czyn Tańczacego.

WB nawiązują do wyjaśnienia sprawy na Wiecu i rozmnażania białych jako daru Bizonii. Mglisty Puma donosi, że Indianie w brzuchu Reala czczą Białego Bizona.

Blada Twarz z Natanii posądził „Czystość Bizona” nawet o nienawiść do Bladych Twarzy po słowach Tańczącego:
– Teraz już wiemy, czemu blade twarze są BLADE!!! To jest ta choroba!

4. Tipi Staroci, Wyziewy Przeszłości…

Czyli zmian w Wiecu dalszy ciąg. Mglisty Puma działa za pięciu i nad porządkami pracuje, choć mu Neo w tym przeszkadza. Powstało coś co Mglisty po bladotwarzowskiemu nazwał Ałhihiwum z braku innego wyrazu (Mglisty ma problemy z Szoszoińskim). Tańczący podpowiedział, że zaminnikiem dla tego Ałchicośtam ma byś Tipi Staroci, zaś Swawolny Byk, że Wyziewy Przeszłości. Mglisty na razie milczy na ten temat.

Mam nadzieję, że nowa forma podoba się Szoszoinom i Bladym, a w szczególności Hardwarowi. Gdy mnie znowu wypuści przez zesłanie mi kolegi (taki nieoświecony, co Zasilacz i inne tego typu ma, a w Realu siedzi) to pojawi się nowy zbiór wiadomości.

(-) Żelazny Żuk

Po 1. Mikołaj, Mikołaj… Ciekawe co to imię ma wspólnego ze zdrajcą czerwonych – Świętym Mikołajem. Gdy Hardware nas puści, postaramy się to wyjaśnić. Może to przypadek jak Swawolny Byk i Swawolny Traktor?

Po 3.

Tańczącego Moher opętał… Odprawcie modły nad zbłądzonym bratem…

Swawolny Byk.

Po 4. Pomysł Swawolnego jest wyczesany w Białego Bizona!

1 lutego, 2009 at 9:26 pm 2 Komentarze


Kalendarz

Luty 2009
Pon W Śr Czw Pt S N
 1
2345678
9101112131415
16171819202122
232425262728  

Posts by Month

Posts by Category